Podczas rozmowy z dyrektorem inwestycyjnym jednego z polskich funduszy seedowych usłyszałem, że sam pomysł to 2-4% udziałów. Nieistotne co to za pomysł. Jeżeli pomysłodawca chce objąć 50% udziałów w powoływanej wspólnie spółce, a inwestor daje 800tys. złotych, to pomysłodawca musi zainwestować taką samą ilość gotówki. Uważam, to za wysoce niesprawiedliwy podział i chce skonfrontować polskie realia z praktykami amerykańskich funduszy seedowych. Problemem polskich startupowców jest bardzo trudna wycena pomysłu czy też know-how. Wykorzystują to inwestorzy. Należy również pamiętać, że poza samym pomysłem na wielkość udziałów powinny mieć wpływ następujące rzeczy:
- doświadczenie pomysłodawcy,
- potencjał rynkowy przedsięwzięcia,
- czy jest gotowy i działający prototyp,
- czy pomysłodawca przychodzi sam czy też ze zgranym, sprawnym teamem będącym w stanie zrealizować projekt,
Jeżeli Twój projekt posiada powyższe cechy, to nie gódź się na przyznanie Ci raptem kilku czy też kilkunastu procent udziałów w bądź co bądź Twoim projekcie! Powyże, to Twój wkład własny, który faktycznie jest ciężki do wycenienia, ale ma dużą wartość! Inwestor w większości przypadków daje Ci jedynie pieniądze. Nie przepłacaj dając się oskubać z udziałów.
Poza tym uważam, że dyrektor inwestycyjny z którym rozmawiałem sam strzela sobie w stopę, bo:
- zapewne o wielu ciekawych projektach nigdy się nie dowie, bo kto przyjdzie do niego by pozostać z 5% udziałów? i to już w pierwszej rundzie inwestycyjnej!
- nawet jeżeli ma w swoim portfelu wiele projektów, to średnio wierzę w inteligencje ludzi, którzy tak dali się oskubać (wytłumaczeniem może być, to że naprawdę nie mieli żadnej innej alternatywy)
- jak zorientują się, że sprzedali swój pomysł i wiele lat życia za marne 5% udziałów, to szybko się zdemotywują, a to ich chęć do pracy i determinacja ma największy wpływ na sukces projektu
Według Naval Ravikant – współzałożyciela Venture Hacks, inwestora którego inwestycje obejmowały między innymi Twittera i FourSquare – w pierwszej rundzie pozyskiwania kapitału powinniśmy przekazać na ten cel maksymalanie 20% udziałów. Najlepiej poniżej 15%. Utrata większej ilości udziałów może być demotywująca. Bierzmy jednak pod uwagę, że na wartość wkładu inwestora ma wpływ:
- ilość zaoferowanych pieniędzy,
- doświadczenie w branży,
- kontakty inwestora,
- zaplecze które oferuje,
- możliwy efekt synergii pomiędzy naszym pomysłem, a innymi jego spółkami portfelowymi,
Jeżeli fundusz seedowy oferuje jedynie pieniądze, a żąda większości udziałów, to zwyczajnie chce Cię wykorzystać. No chyba, że od razu oferuje Ci setki milionów. 😉
Czemu musisz walczyć o swoje udziały?
- by po wejściu kolejnych inwestorów nie zostać z promilowymi udziałami,
- by mieć decydujący wpływ na projekt teraz i po sprzedaży kolejnych udziałów (jeżeli udziały nie są rozproszone, to musisz posiadać minimum 51%)
- by mieć odpowiednio wysoki udział w dochodach,
Od tego samego inwestora usłyszałem, że pozostawiają pomysłodawce z kilku-kilkunastoprocentowym pakietem i wszystko jest OK, bo przecież dają duże pieniądze, a na tym etapie rozwoju projektu biorą na siebie największe ryzyko. Zgadzam się z tym, że inwestorzy seedowi kupują udziały w projekcie w najbardziej ryzykownym momencie, ale płacą cenę niższą niż przychodzące w kolejnym etapie fundusze Venture Capital. Dlatego mogą dostać 20% udziałów w innowacyjnym projekcie za np. 800tys. zł. Fundusz Venture Capital w kolejnej fazie pozyskiwania kapitału będzie musiał za taki sam udział w projekcie zapłacić kilka, a być może i nawet kilkadziesiąt razy więcej, bo ryzyko będzie odrobinę mniejsze. Więc tłumaczenie, że fundusz seed chce 95% udziałów, bo bierze na siebie największe ryzyko jest niedorzeczne. W zamian za największe ryzyko kupuje udziały w potencjale projektu za najniższą cenę.
Jeżeli ktoś posiada przykłady projektów informatycznych w których pierwsi inwestorzy uzyskali więcej niż 49% udziałów, to proszę o informacje w komentarzach.