Sukces jest wynikiem wielu wypadkowych. Wbrew powszechnemu stwierdzeniu, sam pomysł i plan nie zawsze wystarczą, by go osiągnąć. Historia marki Google jest tego świetnym przykładem. Sami jej założyciele otwarcie przyznają, że w przypadku swojej pierwszej usługi w olbrzymim stopniu pomogło im szczęście. Odważne przedsięwzięcie było możliwe do zrealizowania, ponieważ znaleźli inwestorów, którzy mogli bardzo długo poczekać na pojawienie się jakichkolwiek zysków.
Jak spieniężyć swój pomysł?
W Polsce historia ta na pewno nie mogłaby się rozpocząć, bo każdy fundusz Venture Capital w pierwszej kolejności pyta o to o rentowność projektu w ciągu pierwszych 3 lat. Page i Brin przyznają, że w pierwszych latach życia projektu nie mieli pomysłu na dochody. Wręcz bezczelnie zignorowali ten istotny problem i skupili się na rozwoju wyszukiwarki, która będzie zupełnie darmowa. Ich nadrzędnym celem było stworzenie wysokiej jakości produktu, który pokona konkurencję i ostatecznie przyciągnie tłumy użytkowników.
Najpierw stworzyli olbrzymi popyt na swoją usługę, a dopiero później zaczęli się zastanawiać jak można na tym zarobić. Byli niesamowitymi szczęściarzami. Dlaczego? Nie da się zakwestionować tego, że sprzyjał im klimat powszechnej innowacji panujący w Dolinie Krzemowej – w lepszym miejscu nie mogli się znaleźć. Mieli wyjątkowo cierpliwych inwestorów i od samego początku tłumy użytkowników, którzy pokochali ich rozwiązanie.
Szczęście jednak nie jest czymś permanentnym i gdyby tylko to była przyczyną ich sukcesu, to najpewniej byłby on krótkotrwały. Natomiast Google udało się zdobyć długoterminową, ewolucyjną dominację. Google osiągnął ponadprzeciętny sukces i stale się rozwija. Googlersi skonstruowali przedsiębiorstwo, którego wysoki poziom innowacyjności i wzrostu nie maleje mimo olbrzymiej skali biznesu.
Wprowadzanie na rynek produktów już w ich wczesnej fazie rozwoju
Cechą charakterystyczną produktów z Mountain View jest logo z długo obecnym podpisem „beta”. Jest to oznaczenie informujące, że produkt jest jeszcze w fazie testowej i może zawierać błędy związane chociażby z różnymi środowiskami i warunkami pracy. Google nie czeka z premierą do momentu, aż będzie on faktycznie ukończony.
Usługa Google Maps jest dostępna dla internautów od 2005 roku, a wciąż polska wersja posiada oznaczenie „beta”, czyli zgodnie ze standardowym modelem zarządzania produktami nie powinna być jeszcze dopuszczona do publiczności, ponieważ może wciąż zawierać istotne błędy. Microsoft bardzo długo nie był w stanie zrozumieć, że taka strategia może okazać się słuszna. W przypadku klasycznych biznesów nieinternetowych jest to wciąż nie do pomyślenia. Managerom ciężko wypuścić produkt, który jeszcze może sprawiać wrażenie nieukończonego.
Beta wersje produktów
Jednak doświadczenie Google’a pokazuje, że jest to słuszna praktyka. Szybkie wypuszczenie prototypu pozwala na sprawdzenie czy w ogóle ma szansę spotkać się z zainteresowaniem ze strony użytkowników. Znane są przypadki startupów, które pochłonęły olbrzymie pieniądze, długie miesiące pracy wielu osób a były wielkimi niepowodzeniami. Po zaprezentowaniu światu okazywało się, że nie odpowiadają na potrzeby użytkowników i posiadają mnóstwo kosztownych funkcji, których nikt nie potrzebuje. Przykładem może być pierwszy e-biznes Erica Ries – współzałożyciela i obecnego prezesa Imvu.com. Pochłonął aż 40 mln $ i dla inwestorów były to niestety pieniądze stracone. Po kilkunastu miesiącach ciężkiej pracy zaprezentowane zostało rozwiązanie, które nie spotkało się z rynkiem, a pieniądze zostały bezpowrotnie stracone.
Google nie popełnia takich błędów. Publikuje swoje produktu możliwie wcześnie. Nie czeka na całkowite ukończenie produktu. Wydaje wersje alpha, a następnie beta i pozwala użytkownikom ocenić rozwiązanie. Wręcz wciąga ich w proces rozwoju produktu, a nie są to użytkownicy przeciętni. W sposób naturalny stanowią oni pionierów – świetnie zorientowanych w nowoczesnej technologii i lubiących wszelkie nowinki. Ich opinia jest niezwykle cenna. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Google układaniem strategii produktowej podzielił się z użytkownikami. Jeżeli pionierzy wyrażą dezaprobatę w stosunku do nowego projektu, to jest on szybko modyfikowany lub zamykany. Tak właśnie stało się w 2009 z rewolucyjną usługą Google Wave. Pomysł zyskał zbyt małą popularność, a większość użytkowników nie rozumiało zasady jego działania, więc Google szybko zamknął projekt, by nie tracić zasobów na produkt niemający zbytnich szans na powodzenie.
Metoda możliwie szybkiego wypuszczenia produktu i zaangażowanie użytkowników w proces rozwoju pozwala na:
- Lepsze dopasowanie do rynku
- Minimalizację ryzyka
- Szybkie porzucenie projektu w przypadku zbyt małego zainteresowania, a tym samym redukcja strat
Wbrew pozorom znaczek „beta” nie zniechęca internautów, a wręcz przyciąga pionierów. Na których każdemu innowatorowi powinno bardzo zależeć. Google potrafi podjąć z nimi dialog i skorzystać z ich opinii, by produkt finalny był jeszcze bliższy potrzebom użytkownika. Każdy Internauta może poczuć się jak pracownik Toyoty i zgłosić swój pomysł na poprawkę. Bardzo często takie pomysły są z sukcesem wdrażane. Ponadto oznaczenie beta zabezpiecza Google przed roszczeniami użytkowników w przypadku wady produktu. Użytkownik z góry wie, że produkt jest w fazie testowej i jego poziom akceptacji ewentualnych błędów jest znacznie wyższy. Błędy aplikacji są rzadko dostrzegane przez użytkownika masowego, więc otrzymuje on darmowy produkt, wysokiej jakości, bez moralnego prawa do roszczeń. Być może jest to jeden z powodów tak entuzjastycznego podejścia internautów do produktów koncernu.
Małe, proste zadania i niezależne projekty
Google posiada już olbrzymią ilość produktów, z których każdy jest od siebie niezależny. Oczywiście wszystkie stanowią część reklamowego ekosystemu, ale na przykład by korzystać z Google Maps nie trzeba być użytkownikiem poczty Gmail. Podobnie, by korzystać z poczty Gmail nie trzeba być użytkownikiem wyszukiwarki Google. Jaką korzyść daje w takim razie posiadanie tak wielu niezależnych produktów?
Posłużę się przykładem firmy Microsoft, która to przed erą Google była numerem jeden w branży IT, ot co. Najważniejszym produktem firmy jest system operacyjny Windows i pakiet narzędzi biurowych Office. W końcu, system operacyjny Windows jest już na rynku 25 lat, a jego pierwszą wersją był Windows 1.0, który swoją premierę miał w 1985 roku. Najnowszą wersję systemu stanowi Windows 7, którego premiera miała miejsce w 2009 roku. Gdyby porównać te dwa systemy z punktu widzenia użytkownika, czyli biorąc pod uwagę przede wszystkim graficzny interfejs, to widać jak wiele się zmieniło.
Różnica w graficznym interfejsie systemu Windows 1.0 i 7
| |
Windows 1.0 | Windows 7 |
Premiera w 1985 | Premiera w 2009 |
Źródło: Opracowanie własne. Zdjęcie z Windows 1.0 pochodzi z wikipedia.org
Okres pomiędzy kolejnymi wersjami produktów Microsoft, to minimum kilkanaście miesięcy. Jest to rezultat między innymi stopnia ich skomplikowania i zależności od innych produktów z portfolio producenta. By skorzystać z Excela czy też Worda, trzeba mieć zainstalowany system Windows. Na systemie operacyjnym Linux nie da się zainstalować pakietu Office, ponieważ wymaga on do prawidłowej pracy wymaga on systemu Windows. Cykl rozwoju programów z pakietu Office jest zależny od cyklu rozwoju systemu Windows. Każda kolejna zmiana w systemie czy też pakiecie Office musi być wielokrotnie sprawdzana. Tak, by zagwarantowana była kompatybilność z innymi programami Microsoft. Wydłuża to okres testów, a tym samym koszty związane z wdrożeniem. Microsoft nie ma możliwości szybkiego i stałego wydawania ulepszeń produktów z racji na sposób produkcji i budowy swoich aplikacji.
Każda kolejna wersja produktów Microsoft jest wielkim wydarzeniem i odsłoną znacznie różniącą się od poprzedniczki. Profitem takiej sytuacji jest duże publicity, ale użytkownicy bywają sfrustrowani, bo z każdą nową wersją muszą na nowo uczyć się jej obsługi. Nawet doświadczony użytkownik systemu Windows XP może mieć problemy w Windows 7 ze skonfigurowaniem na przykład: niestandardowej sieci. Być może w najnowszej wersji systemu jest to nawet prostsze, ale trzeba się tego nauczyć od nowa, bo różnice pomiędzy systemami są zbyt duże.
Dyskretne innowacje
Google natomiast udoskonala swoje produkty w sposób ciągły. Nawet nie stara się o tym informować swoich użytkowników, ale są oni regularnie obdarowywani kolejnymi ulepszeniami. Dostają je natychmiast, gdy je opracuje. Nie muszą iść do sklepu po pudełko z nową wersją produktu. Jeżeli jest wprowadzana jakaś innowacja, to jest ona widoczna u użytkownika natychmiast po jej wypuszczeniu na rynek. Nie musi on więc ściągać z Internetu aktualizacji by móc się nią cieszyć. Dzięki temu, minimalizuje się droga pomiędzy pomysłem, a jego wprowadzeniem na rynek. Tym samym sukces innowacji Google jest pewniejszy. Jest to możliwe właśnie dzięki temu, że każdy z projektów Google stanowi samodzielny produkt, dzięki czemu cykle rozwoju produktów z portfolio Google nie są od siebie zależne. Programiści pracujący przy Google Maps nie muszą się zastanawiać, na jakim etapie prac są ich koledzy pracujący przy Google News. Upraszcza i przyspiesza to proces wdrażania innowacji.
Różnica w Graficznym Interfejsie Google Search w 1997 i 2010
Google Search | Google Search |
Google.stanford.edu w 1997 | Google.com w 2010 |
Źródło: Opracowanie własne. Zdjęcie z Google.stanford.edu pochodzi z serwisu archive.org
Na przestrzeni ostatnich 13 lat podstawowy produkt Google na pierwszy rzut oka nie zmienił się w sposób istotny. W zasadzie Graficzny Interfejs Użytkownika przeszedł jedynie kosmetyczne zmiany. Google znacząco usprawniło działanie wyszukiwarki implementując zapewne niezliczoną liczbę innowacji, ale nawet osoba, która korzystała z Google ostatni raz 12 lat temu, będzie umiała z niego skorzystać bez najmniejszego problemu. Nie da się tego samego powiedzieć o produktach, na przykład, firmy Microsoft.